Ciemność. Zapach stęchlizny, nie mytych ciał i... czegoś jeszcze. Może strach? Tak, to na pewno strach. Wręcz paniczne przerażenie niewinnych, czekających na skazanie. Powietrze jest wilgotne, chłodne. Chłód wdziera się w każdą szparę w ubraniu. Nie da się przed nim uchronić. Co chwię słychać szmery poruszających się ciał, czasami łkanie dziecka. Nagle słychać ciężkie kroki, okutych w metal stóp. Pojawia się dwóch strażników w czarnych zbrojach. Jeden z nich trzyma pochodnię. Wszyscy odsuwają się od światła. Mają nadzieję, że jakoś przeżyją rzeź, że mają szansę kiedyś ujrzeć słońce. Mimo iż w głębi siebie wiedzą o nadchodzącej śmierci, łapią się nadziei jak tonący brzytwy.
Lecz tym razem straż ma konkretny cel. Podnosi z ziemi mężczyznę o fioletowych włosach i ciemnobrązowych oczach. Spojrzenie miał spokojne. Był gotowy na to co go czeka. Nie walczył, nie szarpał się, jak poprzednicy. Spojrzał tylko w oczy nastolatki, bardzo podobnej do niego. Dziewczyna uchwyciła to spojrzenie. Gdy jej ojciec zniknął, a wraz z nim świało, zaczęła szlochać. Ból utraty bliskich był dla niej zbyt wielki.
Nagle sceneria się zmieniła. Anastazja stała na polanie w lesie. Była tym razem w swoim ciele. Na granicy drzew z trawą zobaczyła Roberta. Szedł w jej kierunku. Na plecach niósł kogoś. Nastolatka z przerażeniem stwierdziła, że to jej ojciec...
Anastazja obudziłą się z krzykiem. Gdy dotarło do niej,że jest w swoim pokoju rozejrzała się wokół. W drzwiach ktoś stał. Nagle się ruszył. Podszedł do niej. Poznała Darka. Mężczyzna przysiadł obok niej na łóżku, a ona przytuliła się do niego. Wiedziała, że widział to co ona. Po pewnym czasie zasnęła bez snów.
~Wiem, że krótkie. Ale takie miało być ;)
Łączna liczba wyświetleń
piątek, 22 marca 2013
sobota, 16 marca 2013
Rozdział 12
Po południu Darek wziął Anastazję na miasto. Musiał ją pokazać innym pół-elfom, poza tym chciał, żeby spotkała się z Panią. Denerwował się porannym spotkaniem ze swoim bliźniakiem. Nigdy za sobą nie przepadali ale po jego oczach poznał, że Afagn knuje coś złego. Bał się zostawić Anastazję samą, więc spędził z nią cały dzień. Okazała się bardzo interesującą osobą. Z wyglądu byłą podobna do matki, choć miała więcej gracji i uroku. A charakter zdecydowanie po nim. Mężczyzna uśmiechnął się do tej myśli. A później przypomniał sobie sen nastolatki. Nie podobało mu się to. Domyślał się, że jego córka jest wieszczką, chociaż dalej miał nadzieję, że się myli. Ostatecznie i tak stwierdzi to Królowa.
Spojrzał na dziwczynę, która szła w milczeni u jego boku, z zaciekawieniem obserwując leśne miasto, zbudowane w drzewach. "óźniej pokażę jej jeszcze podwodne miasto. Spodoba jej się tam" pomyślał. Po zachowaniu i sposbie bycia Anastazji oraz jej myślach, potrafił odgadnąć, co jej się spodoba. Nagle wyczół, że jest czymś strasznie zainteresowania. Spojrzał w tym samym kierunku, co ona ale nic tam nie zobaczył.
-Czemu się tak przyglądasz?-spytał jakby od niechcenia?
-Tam w krzakach ktoś jest. Zobaczyłam ruch, jak przesuwał stopę, żeby nie wystawała.
Darek sięgnął umysłem w kierunku rośliny i... wyczuł tam umysł swojego brata, który szykował się do strzału. W ostatniej chwili złapał młodą pół-elfkę i pociągnął ku ziemi. Strzała przeleciała tuż nad ich głowami i wbiła się w dzrzewo, obok głowy właścieciela, ale pół-elf już tego nie zobaczył, bo biegł ze sztyletem w ręce w kierunku kryjówki niedoszłego mordercy. Przeskoczył nad krzakiem. Wpadł na postać za nim, któą rzeczywiście był Alan. Zaczeli walczyć. Darek był na górze, ale jego brat najwyraźniej spodziewał się ataku, bo miał przygotowany swój złoty sztylet. Klingi się skrzyżowały. W końcu Młodszy z braci póścił swoje ostrze i upadł na ziemię. W tym momencie przybiegł patrol. Bez słowa wzięli Afagn'a i związli mu ręce. Potem winowajca został powleczony w kierunku lochów. Milczał ale Darek odczytał jego myśl: "Zabiję was wszystkich. Najpierw wymorduję całe to miasto. Potem ją, a na końcu Ciebie, byś na końcu miał wyraz jej w twarzy w momencie przedwczesnej śmierci, przd oczami."
-Anastazjo, chodź.-powiedział na głos spiętym głosem. Złapał córkę za rękę i pociągnął w kierunku pałacu.
Spojrzał na dziwczynę, która szła w milczeni u jego boku, z zaciekawieniem obserwując leśne miasto, zbudowane w drzewach. "óźniej pokażę jej jeszcze podwodne miasto. Spodoba jej się tam" pomyślał. Po zachowaniu i sposbie bycia Anastazji oraz jej myślach, potrafił odgadnąć, co jej się spodoba. Nagle wyczół, że jest czymś strasznie zainteresowania. Spojrzał w tym samym kierunku, co ona ale nic tam nie zobaczył.
-Czemu się tak przyglądasz?-spytał jakby od niechcenia?
-Tam w krzakach ktoś jest. Zobaczyłam ruch, jak przesuwał stopę, żeby nie wystawała.
Darek sięgnął umysłem w kierunku rośliny i... wyczuł tam umysł swojego brata, który szykował się do strzału. W ostatniej chwili złapał młodą pół-elfkę i pociągnął ku ziemi. Strzała przeleciała tuż nad ich głowami i wbiła się w dzrzewo, obok głowy właścieciela, ale pół-elf już tego nie zobaczył, bo biegł ze sztyletem w ręce w kierunku kryjówki niedoszłego mordercy. Przeskoczył nad krzakiem. Wpadł na postać za nim, któą rzeczywiście był Alan. Zaczeli walczyć. Darek był na górze, ale jego brat najwyraźniej spodziewał się ataku, bo miał przygotowany swój złoty sztylet. Klingi się skrzyżowały. W końcu Młodszy z braci póścił swoje ostrze i upadł na ziemię. W tym momencie przybiegł patrol. Bez słowa wzięli Afagn'a i związli mu ręce. Potem winowajca został powleczony w kierunku lochów. Milczał ale Darek odczytał jego myśl: "Zabiję was wszystkich. Najpierw wymorduję całe to miasto. Potem ją, a na końcu Ciebie, byś na końcu miał wyraz jej w twarzy w momencie przedwczesnej śmierci, przd oczami."
-Anastazjo, chodź.-powiedział na głos spiętym głosem. Złapał córkę za rękę i pociągnął w kierunku pałacu.
***
Chwilę później stali przed drzwiami sali audiencyjnej i czekali na pozwolenie, żeby się spotkać z Najjaśniejszą. Wcześniej ojciec wyjaśnił swojej córce kim dla ludu pół-elfów jest Królowa, jak się ją wita i jak trzeba zwracać się do niej. Po kilku minutach wyszedł szambelan i zaprosił ich do środka.
Sala rozmów, okazała się długim pomieszczeniem, które wyglądało jakby było wytworzoną przez naturę. Do środka wpadała zielona poświata, taka jak w lesie. Pomieszczenie w całości było drewniane, jak wszystkie pomieszczenia użytkowe w tym mieście. Ale komnata miała swój urok. Fascynowałą Anastazję. Podobałą jej się prostota, a za razem tajemniczość konstrukcji. Czuła, że to jest jednoz piękniejszych miejsc jakie widziała w życiu.
Nagle uchylił się mały fragment ściany na końcu slali. Do środka weszła wysoka, smukła kobieta w biłałej, lśniącej, pięknej, lecz prostej sukni. Młoda pół-elfka od razu domyśliła się, że jest to Pani. Nie po ubiorze, ubur miała prosty, nie rzucający sięw oczy, chociaż piękny. Domyśloiła się tego po sposobie w jaki kobieta spoglądała na nią i na Darka oraz po tym jak się poruszała. Widać było, kto tu żądzi.
-Witajcie Darn't i Anetr. Miło mi Cię zobaczyć Dziecię Życia. Mam nadziję, że podoba Ci się miasto
-Tak, pani.-odpowiedziała młoda pół-elfka.-Jest piękne, cięgle mnie czymś zadziwia.
-To dobrze. Darn'cie, słyszałam, co zrobił twój brat. Przykro mi. Jest teraz pod ciągłą strażą, Rano odczytam jego myśli i wydam wyrok. Prześlę Ci informację.
-Dobrze Najjaśniesza- odpowiedział spokojnie Darek.
Po usłyszeniu potwierdzenia z ust podwładnego Królowa wstała i wyszła, a ojciec z córką opóścili pałac i udali się spokojnie w swoim kierunku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)