Ciemność. Zapach stęchlizny, nie mytych ciał i... czegoś jeszcze. Może strach? Tak, to na pewno strach. Wręcz paniczne przerażenie niewinnych, czekających na skazanie. Powietrze jest wilgotne, chłodne. Chłód wdziera się w każdą szparę w ubraniu. Nie da się przed nim uchronić. Co chwię słychać szmery poruszających się ciał, czasami łkanie dziecka. Nagle słychać ciężkie kroki, okutych w metal stóp. Pojawia się dwóch strażników w czarnych zbrojach. Jeden z nich trzyma pochodnię. Wszyscy odsuwają się od światła. Mają nadzieję, że jakoś przeżyją rzeź, że mają szansę kiedyś ujrzeć słońce. Mimo iż w głębi siebie wiedzą o nadchodzącej śmierci, łapią się nadziei jak tonący brzytwy.
Lecz tym razem straż ma konkretny cel. Podnosi z ziemi mężczyznę o fioletowych włosach i ciemnobrązowych oczach. Spojrzenie miał spokojne. Był gotowy na to co go czeka. Nie walczył, nie szarpał się, jak poprzednicy. Spojrzał tylko w oczy nastolatki, bardzo podobnej do niego. Dziewczyna uchwyciła to spojrzenie. Gdy jej ojciec zniknął, a wraz z nim świało, zaczęła szlochać. Ból utraty bliskich był dla niej zbyt wielki.
Nagle sceneria się zmieniła. Anastazja stała na polanie w lesie. Była tym razem w swoim ciele. Na granicy drzew z trawą zobaczyła Roberta. Szedł w jej kierunku. Na plecach niósł kogoś. Nastolatka z przerażeniem stwierdziła, że to jej ojciec...
Anastazja obudziłą się z krzykiem. Gdy dotarło do niej,że jest w swoim pokoju rozejrzała się wokół. W drzwiach ktoś stał. Nagle się ruszył. Podszedł do niej. Poznała Darka. Mężczyzna przysiadł obok niej na łóżku, a ona przytuliła się do niego. Wiedziała, że widział to co ona. Po pewnym czasie zasnęła bez snów.
~Wiem, że krótkie. Ale takie miało być ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz