Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 10 kwietnia 2011

Rozdział 5


Gdy rozdzieliliśmy się z Darkiem, nagle obok mnie pojawił się Robert i pociągnął za rękę w kierunku drzwi.

   - Gdzie mnie ciągniesz?- spytałam zaskoczona.
   - Zobaczysz- odpowiedział, uśmiechając się łobuzersko.
   Pokręciłam głową. Wiedział, że nie znoszę oczekiwania. Uścisnęłam mocniej jego dłoń i wyszliśmy razem z domu. Było już po 10. Wychodząc poczułam lekki, chłodny, wieczorny wietrzyk na twarzy. Zamknęłam starannie drzwi. Po czy Robert poprowadził mnie w najciemniejsza zakamarki miasta. Szybko zorientowałam się gdzie idziemy.
   - Po co mnie tam prowadzisz?- spytałam, lekko przestraszona. Szliśmy wprost do jednego z najbardziej przerażających miejsc w mieście. Kierowaliśmy się do zaułka śmierci. Nie wiem, jaka była jego prawdziwa nazwa. Mieszczanie go tak nazywali, ponieważ kiedyś w tym zaułku zamordowano młodą nastolatkę. Nikt nie wiedział, kto to zrobił.
   W końcu zatrzymaliśmy się na samym jego końcu. Zaczęło mi się robić zimno. Spojrzałam na Roberta. Poraziło mnie. Zawsze miał bladą cerę, ale teraz jego twarz była trupioblada.
   -R-robert?- wyjąkałam.
   - Tak, Anas?- jego głos się nie zmienił.
   - T-ty jesteś… Wyglądasz jak…- nie umiałam wykrztusić z siebie niczego sensownego. Wyglądał jak jakiś… wampir.
   - Tak, Anastazjo. Ja jestem wampirem- mój towarzysz spojrzał mi w oczy. Nagle chwycił mnie za ramiona i przyciągną do siebie. Byłam spięta.
   - Nie bój się. Nic ci nie zrobię- szeptał mi do ucha, starając się mnie uspokoić.- Anas, muszę z tobą tylko porozmawiać. Otym czym obydwoje jesteśmy. Wiem co mówił ci Darek wtedy, po moim wyjściu, wiem co przed tobą ukrył. Może to nawet bezpieczniej dla ciebie.
   - Więc po co mnie tu przyciągnąłeś?- szepnęłam.- O co w tym wszystkim chodzi?
   Robert delikatnie się ode mnie odsunął. Spojrzał na mnie. Nie umiałam tym razem odgadnąć, co czuje mój przyjaciel. Wiedziałam tylko, że wyraz jego twarzy sprawia mi ból. Nie wiedziałam o co chodzi. Wiedziałam za to, że on chce mi coś powiedzieć, ale nie chce mnie narazić przez to na jakieś niebezpieczeństwo. Ale jakie? W momencie, w którym chciałam o to spytać on drgnął gwałtownie.
   - Spadamy stąd.
   Po tych słowach wziął mnie na ręce i pobiegliśmy z niewiarygodną prędkością. Wokół siebie widziałam tylko rozmazane plamy. Robiło mi się od tego słabo, więc wtuliłam głowę w pierś Roberta. Nie zauważyłam, kiedy się zatrzymaliśmy. Przyjaciel postawił mnie delikatnie na ziemi, po czy osunął się na kolana. Ciężko dyszał. Wystraszyłam się.
   - Robert, wszystko w porządku?- spytałam, dotykając jego ramienia. Gdy to zrobiłam, jęknął cicho. Uklękłam przy nim. Podniósł lekko głowę i uśmiechną się do mnie, ale doszczegłam ból w tym uśmiechu. Złapałam jego głowę w swoje dłonie i uniosłam, tak, żeby patrzeć mu w oczy.
   - Co Ci jest?- prawie krzyknęłam.
   - Spokojnie.- szepnął.- To nic groźnego. To przez ten bieg. Zaraz mi przejdzie. Nie martw się.
   Po tych słowach, wziął moje dłonie, w swoje. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas milcząc.
   - Czas wracać. Musimy ostrzec Darka- Robert przerwał milczenie jako pierwszy.
   - Przed czym?- zapytałam.
   - Później ci wyjaśnię. Szybko. Wejdź mi na plecy.
   Zrobiłam jak mnie prosił. Gdy siedziałam na jego plecach znów pobiegł z tą oszałamiającą prędkością, lecz tym razem się nie bałam. Zaczęłam zwracać uwagę na szczegóły. Zorientowałam się, że nie odczuwam żadnych wstrząsów. Spojrzałam pod stopy Roberta. To, co zobaczyłam zdezorientowało mnie. On nie dotykał ziemi stopami!
   W końcu dobiegliśmy do mojego domu. Mój przyjaciel okrążył go i dobiegł do tylnej części płotu. Znów ledwo dyszał, ale i tak był w lepszy stanie niż poprzednio. Gdy doszedł do siebie spojrzał w okna salonu. Spojrzałam w tym samym kierunku. Ku mojemu zdziwieniu obserwował nas Darek. Chwilę później odszedł od okna.
   - Robert, o co w tym wszystkim chodzi?- musiałam się wszystkiego dowiedzieć. Koniec z owijaniem w bawełnę i wymijającymi odpowiedziami.
   - Anas… To ciężko wytłumaczyć…- mój przyjaciel próbował mi coś wytłumaczyć
   - On ma rację- odezwał się za mną jakiś głos. Odwróciłam się gwałtownie. Stał tam Darek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz